Mieć rytm w sobie

Natknęłam się na kolejną barierę w nauce bharatanatyam. Jestem przyzwyczajona w tańcu podążać za muzyką. A przy bharatanatyam to zaczyna być problemem. Bardzo często muzyka idzie sobie a tancerka sobie. Ale nie tak zupełnie dowolnie (jakby coś w bharata było dowolne, hłehłe). W odpowiednim momencie tancerka musi się spotkać z muzyką.

Żeby dokonać tych cudów nie ma innego wyjścia tylko trzeba mieć rytm w sobie. Trzeba sobie w głowie powtarzać te wszystkie „ta ki ta ta ka di mi” itp.. A muzyka rozprasza…

Oj, trudne to, ale trza się będzie nauczyć. Na razie próbuję sobie to robić na sucho, bez tańczenia. Nie zgubić rytmu tańca słuchając muzyki. Fajne ćwiczenie, bo przynajmniej sąsiadom nie przeszkadza. ;-)

PS. Budzą się demony mojego dzieciństwa. Liczenie przy grze na pianinie. Jak ja tego nie lubiłam… Już tylko metronom był gorszy.